Tłumaczenia w kontekście hasła "spełnili swoje marzenia" z polskiego na angielski od Reverso Context: Spełnili swoje marzenia i stali się wzorem heroizmu dla wielu Amerykanów. Gdybyś jednak mógł, Spełnić swe marzenia, Jak bardzo sława twa, Przerastała kosmosu mienia? A gdybyś jednak mógł, Spełnić swe głębsze marzenia, To ile plastikowej miłości, Ile silikonu byś dziennie wdychał. Ale jeszcze nie uciekaj, Są przecież inne marzenia. Ile jeszcze każesz rybce, Spełniać cielesne pragnienia ? Listen to Egoista on the English music album Chwyć Swe Marzenia by Marcin Czerwiński, only on JioSaavn. Play online or download to listen offline free - in HD audio, only on JioSaavn. Tłumaczenia w kontekście hasła "marzenia sie spelnia" z polskiego na angielski od Reverso Context: marzenia się spełnią Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate W głowie myśli mam. Kiedy skończy się ten stan. Gdy już nie będę sam. Bo wjedzie biały węgorz. Tylko jedno w głowie mam. Koksu pięć gram odlecieć sam. W krainę zapomnienia. W głowie Sny jak marzenia Lyrics: Spokój, cisza, zamykam oczy, czas się rozmarzyć / To rzecz, która pozwala mi na całego się bawić / Pozwala swój świat stworzyć, no wiesz, taki idealny / Daleki . Jedziemy z koksem – jest to pierwszy tekst z serii „Naucz się marzyć”.Nauczymy się marzyć, żeby nie siedzieć z rozłożonymi rękami i nie czekać na cud, jak ja na zdjęciu powyżej 😀 Jeśli nie wiesz o co chodzi, to zapraszam Cię na mojego Instagrama lub Facebooka – tam wrzuciłam filmik na temat całego jeśli wiesz o co chodzi, to mam nadzieję, że jesteś w procesie tworzenia swojej Mapy Marzeń (tutaj dowiesz się jak ją stworzyć [KLIK]).A jeśli wiesz o co chodzi, a nie jesteś w procesie tworzenia swojej Mapy Marzeń, to wiedz, że gdzieś daleko stąd mała panda płacze z tego bo nic nie tracisz – w najgorszym przypadku nic się nie zaś się spełni – mała panda, ja i Ty będziemy o szczęście chodzi, prawda? Dziś chcę, byś znalazła w sobie tę część, która potrafi marzyć. Zacznę od poinformowania Cię, że masz w sobie taką część. Tak, dobrze czytasz, masz w swojej głowie/psychice/duszy takie magiczne miejsce, które za dzieciaka było Twoim domem, a z czasem ma w swoim wnętrzu takie to ujęłam we wcześniej wspomnianym filmiku – umiejętność marzenia jest z nami od da się z nas tego wyplenić. To takie nasze przyjazne chwasty, które upominają się o uwagę poprzez nieustannie powracającą frustrację i poczucie zapominamy o tym magicznym miejscu, bo przydarza nam się dorosłość, ale to nic złego – ono nadal tam chodzi nam o to, by na powrót w nim zamieszkać, a o to, by czerpać z niego inspiracje, radość, entuzjazm i zachwyt. Popatrz na grafikę poniżej: Wypisałam na niej tylko kilka z czynności, które wynikają z łatwego dostępu do magicznego miejsca w naszym od kogoś bije entuzjazm; jest ciągle czymś zajęty; cieszy się z pierdół; nuci pod nosem; żartuje z byle powodu i ogląda bajki animowane – istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego magiczne miejsce ma się bardzo dobrze. Jak jest w Twoim przypadku? PROBLEM DNIA DZISIEJSZEGO Co to się z nami zadziewa, że jedzenie pochłaniamy w przerwie między wiadomością na Messengerze a oglądaniem Youtube’a?Co nam przeszkadza w tym, że nie zauważamy tęczy, zachodów Słońca i pełni Księżyca?Co sprawia, że wychodzenie po drzewach, tańczenie na przystanku autobusowym i kupienie sobie balona uważamy za niedorosłe? Z jakiegoś powodu przestaliśmy być ciekawi, spontaniczni i zachwyceni codziennością, ale to nic to Ci jak sobie to przypomnieć. Zrobimy mały teraz jesteś – skup swoją uwagę na wykonywaniu poniższych je powoli, niech całość potrwa około 20 sekund. Zamknij oczy,weź spokojny wdech i policz w myślach do 5,zrób wydech licząc do 5,otwórz oczy i uśmiechnij tak na kilka sekund i pobądź w działa?Co teraz czujesz? Ja osobiście poczułam spokój, błogość i pewien rodzaj przyjemnego bezruchu. Z tego miejsca bardzo łatwo jest mi odkrywać swoje marzenia i odnajdywać w sobie radość. Jaki jest sekret pozostawania w tym stanie? Teraźniejszość. CZAS Warto uzmysłowić sobie, że nie istnieje takie zjawisko jak czas. Zauważ, że zarówno przeszłość jak i przyszłość istnieją tylko w Twojej głowie. Moment, w którym czytałaś wcześniejsze zdanie jest już tylko skrawkiem Twojej pamięci, niczym więcej. Tak samo moment, w którym będziesz czytać cytat znajdujący się w ostatnim akapicie tego tekstu, jest tylko nadzieją w mojej głowie, że być może na tyle zainteresowały Cię dotychczas przeczytane literki, że jesteś skłonna dotrzeć do końca. W takiej perspektywie prościej jest puścić wszelkie swoje obawy odnośnie przyszłości i troski przeszłości. Jak to ma się w praktyce? Wiadomoco spowodowało, że czujemy się skazani na czynniki zewnętrzne. Wydaje nam się, że nie mamy obecnie na nic wpływu i nasza egzystencja zależy od decyzji osób trzecich. Jest to prawda i jest to nieprawda. O ile nasze życie zewnętrzne zależy od szeregu zmiennych, tak nad życiem wewnętrznym mamy całkowitą kontrolę. Ba – nikt nie jest w stanie nam jej odebrać i nikt nie jest w stanie na nią wpłynąć, jeśli sami na to nie pozwolimy. Myk polega na tym, by nasze wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa było dla nas ważniejsze niż to zewnętrzne. Już tłumaczę. Najważniejszym krokiem ku marzeniom – a to właśnie o nie chodzi mi w całej tej kombinacji słów w tym tekście – jest poczucie bezpieczeństwa. Jeśli sami sobie go nie zapewnimy, nic nam go nie tutaj pojawiają się schody, na których potknęła się cała masa osób w dobie wiadomoczego. Utożsamianie poczucia bezpieczeństwa z pieniędzmi/majątkiem/pracą/firmą/wpisz cokolwiek, co zapewniało Ci do tej pory poczucie bezpieczeństwa – to są te twierdzę, że to nie sprawia, że czujemy się bezpiecznie, bo zawsze lepiej jest mieć na koncie 10 000zł niż 100 (chociaż wtedy można się bać, że ktoś nam je ukradnie, więc w sumie nie wiem co lepsze).Twierdzę natomiast, że wszystkie te zewnętrzne czynniki są dodatkiem do stabilnego wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Dodatkiem do tego, że mamy w sobie pewność, że poradzimy sobie w każdych warunkach; że możemy na siebie liczyć. Gdy je sobie zapewnimy – nasz gadzi mózg (ta część mózgu, która odpowiedzialna jest za przetrwanie) jest spokojny i pozwala nam na skupienie się na hulańcach i swawolach takich jak marzenia. Zapewnić je sobie można będąc w całości skoncentrowanym na chwili obecnej. Dlatego skoncentruj się teraz na chwili obecnej. Weź głębszy niż zwykle wdech, rozejrzyj się dookoła, wsłuchaj się w dźwięki, które do Ciebie dochodzą, poczuj swoje nogi, wyprostuj się i zobacz, że nie dzieje się teraz nic, co zagrażałoby Twojemu lęk, który ze sobą nosisz dotyczy tego, co wydarzyło się w przeszłości lub tego, co obawiasz się, że będzie miało miejsce w przyszłości. Buduj swoje poczucie bezpieczeństwa na chwili obecnej. Wracaj myślami do chwili obecnej. Kiedy tylko dopadnie Cię lęk o cokolwiek – wracaj do ciała i do chwili obecnej. I znajdź w niej coś, czym można się zachwycić. W ten sposób rozgościsz się w swoim magicznym miejscu. Na koniec wrzucę tutaj ładny cytat (nie znam autora, proszę mi wybaczyć) – „Na świecie nie brakuje cudów, brakuje naszego zachwytu” Ślę moc zachwytu!Agnieszka Dzień 1 Dzień dobry! Wbrew temu, że niektórym może wydawać się zupełnie inaczej – przecież jest poniedziałek i jeszcze w dodatku cały czas pada deszcz – dzień jest naprawdę wyjątkowo dobry. Dlaczego? Może dlatego, że urodziłam się w poniedziałek i nie jest on dla mnie taki straszny jak wszyscy uważają. A może dlatego, że dzisiejszym porankiem zrozumiałam coś niesamowicie niezwykłego :). Cóż to? Przed odpowiedzią na to pytanie nie mogę pominąć kontekstu w jakim zrodziła się odpowiedź. Obudziłam się dzisiaj później, niż zwykle po dziesiątej. Zawsze o tej porze już jestem w warszawskim skwerze niedaleko miejsca w którym mieszkam, ćwiczę na tak zwanej siłowni zewnętrznej. Tak za ten weekend stęskniłam się za tymi półgodzinnymi ćwiczeniami (choć ćwiczę tylko tydzień), że nie mogłam doczekać się tego poniedziałkowego poranka. Budząc się zauważyłam, że od wczoraj nie przestał padać deszcz. Choć dzisiaj jest drobny, ale jednak jest i patrząc na niebo raczej nie zamierza przestać. Po śniadaniu zaczęłam czekać na Facebooku kiedy być może przestanie padać. Szybko się zorientowałam, że będę tak cały dzień siedzieć i czekać. Zbyt długo czasu spędzam na oczekiwaniu na odpowiedni moment, który może nigdy nie nastąpić. TERAZ JEST CZAS NA SPEŁNIENIE MARZEŃ. Zawsze znajduję wymówki takie jak deszcz, by siedzieć i nic nie robić, czekając na to, że marzenia same się spełnią. Ubrałam się w swoje ulubione sportowe ubrania i poszłam do skweru. Szybko mi się to spodobało , mało ludzi na ulicy, tylko samochody jeżdżą i kilka osób z parasolkami gdzieś śpieszy. A ja sobie idę w ulubionych leginsach i bluzie z kapturkiem i w słuchawkach i żaden drobny deszczyk mi nie przeszkadza. W skwerze też było pusto, tylko mokre trenażery, deszcz i ja… I w tym najmniej oczekiwanym miejscu przyszła do mnie motywacja do tego Facebook-owego blogu. Długi wstęp, co? Lubię się rozpisywać. Co się stało w tym parku, gdy ćwiczyłam z Radio Eską i deszczem? Czy coś się we mnie zmieniło, czy to kolejna motywacja, która skończy się niepowodzeniem? Nie mam zielonego pojęcia! Będąc tam sama i słuchając muzyki wiele zrozumiałam. Po pierwsze – TERAZ JEST NAJWYŻSZY CZAS, BY PODNIEŚĆ CZTERY LITERY (jak się pięknie mówi) I W KOŃCU SIĘ OGARNĄĆ. Codziennie sobie mówię, że dziś będę spełniać marzenia, dziś w końcu tym się zajmę. Przychodzę, otwieram Facebooka i na tym marzenia się kończą. Po drugie – większość z nas (a ja na pewno) narzeka na wiele rzeczy takie jak samotność, brak możliwości, nieodpowiedni moment i wiele wiele innych. ZAWSZE ZNAJDZIE SIĘ WYMÓWKĘ, BY NIE ROBIĆ NIC. Nawet pod deszczem można nauczyć się tańczyć. Po trzecie – SAMOTNOŚĆ JEST DAREM I MOŻE BYĆ TWÓRCZA. To od nas zależy jak ją wykorzystamy. Z niej może wyrosnąć depresja i dzień może skończyć się inaczej, niż brzmi tytuł tego bloga lub przestaniemy tracić życie na siedzeniu w internecie, narzekanie czy całodzienny pokaz filmów. Ja tak robię – bardziej mi się podoba odpoczywać, oglądać film za filmem, jakby moje życie się zmieniło jeśli obejrzę jeszcze jedną miłosną czy motywacyjną historię. Po co to wszystko piszę i dlaczego ten blog? Od dziecka marzyłam zostać pisarką. Pisaliśmy z bratem dziecięce opowiadania, które nigdy nie skończyłam. Ja tak mam – milion pomysłów na jedno życie, zaczynam i żadnego nie skończyłam. Jednak dziś zrozumiałam, że warto marzyć! I warto marzyć globalnie. Nie tylko o nowym fotoaparacie, smartphonie czy samochodzie. To wszystko można zarobić czy wziąć kredyt i kupić. Myśl globalnie, nie bój się marzyć. Pragnę zostać współczesną Jane Austen J Nie boję się mówić o tym głośno. I co z tego, że będą z ciebie się śmiać, że żyjesz bajką czy to są marzenia wszystkich nastolatków? Mam prawie 23 lata, a co w życiu osiągnęłam? To, że studiuję w Polsce, a pochodzę z Kazachstanu – jedyne czym mogę się poszczycić – własnym trudem to osiągnęłam i oczywiście za pomocą łaski Bożej. Postanowiłam postawić sobie konkretny cel – za ten rok akademicki czyli do czerwca skończyć pisać książkę. Mam już czterdzieści cztery strony Chodzi o to, by kontynuować pisanie i nie czekać na to, że scenariusz przyjdzie sam Przestać siedzieć i czekać na to, że marzenia same się spełnią, a wsiąść się w garść i zacząć codziennie walczyć ze sobą o nie. To jest najcięższa walka w której wynik zależy tylko ode mnie i tylko ja wygram czy przegram w tej walce. Dlatego ten blog jest utworzony Możliwość śledzenia jak się walczy o swoje marzenia zwykły człowiek z tłumu, który marzy o coś więcej. Szczerze to bardziej dla mnie, motywacja, że teraz nie mogę się poddać. Nawet jeśli będzie to śledziła jedna osoba, to warto się starać, by ją i siebie nie zawieść. Jeśli to komuś się przyda i pomoże to jeszcze lepiej. Koniec gadania czy pisania, najwyższa pora do spełniania marzeń! Jaki z tego wszystkiego wniosek? BÓG MOŻE PRZEDOSTAĆ SIĘ NAWET PRZEZ SŁUCHAWKI Z RADIO ESKĄ W MAŁYM WARSZAWSKIM SKWERZE. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, zobaczymy razem już jutro i codziennie do czerwca. Idę spełniać marzenia, a ty? Jeśli jutro nic nie napiszę tzn. Że znowu się poddałam. Dajcie mi kopa, bym ogarnęła się Dzień 2 Znowu piękny poranek wita mnie błękitnym niebem i zaprasza do twórczej współpracy. Co przeniesie mi ten dzień? Sprawozdanie z pracy nad pisaniem książki Wczoraj poszło mi lepiej, niż ostatnie pół roku. Napisałam parę akapitów i skończyłam trzynasty rozdział. Muszę przyznać, że znowu utkwiłam w jednym punkcie. Czytając lub oglądając o pisarzach znanych zauważyłam, że wielu z nich wykorzystywało osobiste doświadczenie czy swoich znajomych, zmieniali imiona i tak powstawała książka znana do dzisiaj. Ja natomiast w swojej książce tego nie robię. Nie znajdziecie w niej nic związanego z moim życiem prywatnym ani moich znajomych. Piszę to co zmyślam J tworzę ludzi i ich historii. To jest najpiękniejsze w pisaniu. I dlatego głównie idzie mi tak powoli. Zaczęłam pisać szóstego listopada pierwsze słowa. Jeśli połączyć wszystkie godziny pisania to myślę, że nie nazbiera się nawet dzień. Piszę wtedy, gdy mam myśl i mi bardzo szybko idzie. Rodzaj literacki mojej przyszłej (daj Boże) książki to oczywiście romans I w dodatku nie współczesny, akcja toczy się w dawnych wiekach. Nie pokazuję dokładnie dat, ale wszystko o czym piszę wskazuje na dawne czasy. I to mnie hamuje, gdyż nie za bardzo orientuję się w niektórych rzeczach o których piszę. Muszę doczytać o tym i poszukać, jak to było dokładnie itd. To jest zarazem i ciekawe i bolesne. Obecnie, przez jakiś czas już, trwam w punkcie opisania akcji na balu (oficjalne przyjęcie w dawnych czasach). Muszę to opisać w dodatku po polsku Także aktywnie poszukuję znających się dobrze na angielskich balach czy historyków, działających w tej sferze. Wasza pomoc będzie na wagę złota. Otworzyłam trochę kurtynę przed wami. I jeszcze przerobiłam format z albumowego na książkowy, w którym zazwyczaj jest książka i wyszło, że mam siedemdziesiąt jeden stron już i jeszcze nie jestem w połowie nawet (tak mi się wydaje). Kolejny dzień za mną. Ile czasu spędziłam na szukaniu w internecie i czytaniu o zwyczajach angielskich balów Wiecie, zawsze uważałam, że urodziłam się nie w tym wieku Bardziej mnie przyciągają bujne sukienki długie, rękawiczki i wszystkie akcesoria z tamtych czasów. A was? Dzień 3 Witajcie Jak Wam idzie spełnianie marzeń? Mi średnio Wczoraj napisałam tylko akapit, ale to już sukces. Powoli się poruszam i zbliżam się coraz bardziej do balu Chcę Wam dziś opowiedzieć o wyjątkowej dla mnie osobie, która zainspirowała mnie do walki o swoje marzenia. Jest to Cristiano Ronaldo Wiem, wiem niektórych pewnie rozczaruję ale trudno, bo piszę prawdę Jest dla mnie dziwne trochę, że akurat on najlepszy w świecie piłkarz mnie zainspirował. Dlaczego? No, może dlatego, że od zerówki byłam zwolniona z WF więc całe życie przesiedziałam na ławce trzymając rzeczy kolegów z klasy, którzy ćwiczyli w tym czasie Pięknie co? A tu mnie inspiruje sportowiec i to nie byle jaki, a sam Ronaldo I muszę dodać, że nigdy nie lubiłam takich „kaloryferów” Szczerze, jakoś mnie nie przyciągali lecz odwrotną reakcję wywoływali Zgodzicie się ze mną, że wybór Cristiano Ronaldo na osobę inspirującą nie był dla mnie naturalnym :). I tak do rzeczy, czym mnie w takim razie zainspirował? Otóż (jak mówi Szustak), po raz pierwszy zwrócił moją uwagę podczas finału Euro 2016. Bardzo mi go było żal, gdy ci dwaj, nie będę mówiła kto, tak okropnie i specjalnie go wyeliminowali, wiedząc o dawnej traumie kolana. Przed meczem nie miałam zamiaru kibicować Portugalii, bo wiadomo przez nich Polska nie jest w finale ;). (A tak w ogóle mecz Polska – Portugalia był pierwszym meczem moim w życiu, który oglądałam). Po tym wypadku w finale gdy walczył ze sobą, by grać , a jednak nie dał rady, szczerze go zaczęłam podziwiać. Później byłam na wakacjach u cioci. Dużo czasu spędzałam z jej wnukami. Niesamowite chłopaki świetnie grający w piłkę nożną. Jeden mam jedenaście, drugi osiem lat. I mieli u siebie w domu książkę życiorys Cristiano Ronaldo i Roberta Lewandowskiego dla dzieci. Może niektórzy kojarzą. Nazywa się chyba – Chłopak, który wiedział czego chce. Naprawdę szacunek dla autora tej książki, bo znam jeszcze przynajmniej jedną osobę, która w tym samym czasie i tą samą książkę zainspirowała się. Przeczytałam tą książkę w ciągu dwóch godzin i coraz bardziej mnie wciągała. To jest niesamowite – Ronaldo można, jak piszą, kochać czy nienawidzić. Nie wiem jednak czy ci, którzy go nie cierpią wiedzą o jego życiu. Chłopak z wielodzietnej i biednej rodziny własnym trudem zdobył szczyt piłkarskiego świata. Ile on musiał walczyć z samym sobą, ile napracować się i sobie odmawiać, by być tam gdzie jest teraz. Zgodzicie się ze mną, że znają go wszyscy, każdy o nim słyszał. To mnie uczy temu, że ja też mogę zdobyć każdy szczyt. Wystarczy chcieć, siła woli jest niezbędna – walczyć codziennie, by marzenia stały się realnymi. Na pewno masz jakieś dawne marzenia może od dziecka. Może dawno porzuciłeś je, bo wszyscy mówili o tym, żebyś przestał/przestała. Przecież to nie może stać się realnym, to nie poważne – gdzie ty i to zrobisz? Zastanów się czy do tej pory nie masz w sercu tego samego marzenia? Czy tam gdzie jesteś teraz, jesteś szczęśliwy/a? Może już jest schowane głęboko i pokryte kurzem? Wydobywaj je, może dziś właśnie ten dzień, gdy zaczniesz jak zwykły chłopak z Madeiry, walczyć o swoje lepsze jutro? Dzień 4 Wspaniały wczoraj dzień był dla mojego marzenia. Muszę wam powiedzieć, że od kiedy założyłam tego bloga to naprawdę zaczęłam codziennie pisać. Co prawda w różnych ilościach, ale jednak systematycznie. Najpierw nie mogłam skupić się i napisać ani słowa. Strasznie mnie to wkurzało. Poszłam przewietrzyć się do ogródka. Siedząc tam zaczęłam sobie wyobrażać już napisaną część jakby to była już ekranizacja filmowa. Co by mogło być dalej? I wyobraźcie sobie, że to bardzo pomogło. Myśli moje poszły w kierunku zakończenia, a mianowicie – jak musi dalej potoczyć się akcja i jaki jest możliwy koniec historii, by wyróżniała się spośród tysiąca wcześniej istniejących. Doszłam do dwóch istotnych rzecz: Po-pierwsze pierwsza książka nie może być za długa, więc podzielę na dwie części. Będzie to budzić (mam nadzieję) zainteresowania – a co dalej? To już koniec? Po-drugie zakończenie pierwszej książki będzie niespodziewane, nie takie jak zawsze – to pozwoli przedłużyć historię i bardziej będzie podobna do realnego życia. Od razu poleciałam zapisywać myśli i wiele nowego powstało. I jeszcze zgłosiłam swoje marzenie do konkursu Samsungu „Jestem Legendą” Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dzień 5 Wczorajszy dzień był jednym z najdziwniejszych w czasie powstawania mojej przyszłej książki. Przez cały dzień prawie byłam strasznie wkurzona różnymi sprawami, że nie potrafiłam ani przez chwilę skupić się na pisaniu. Jak tylko zaczynałam myśleć o książce to od razu myśli moje przekierowywały się na sprawy bieżące z mojego życia. Byłam przekonana pod wieczór, że nic już dzisiaj nie napiszę. Zazwyczaj pisaniem zajmuję się do południa. Moje dni wyglądają tak samo: śniadanie, siłownia, śniadanie, pisanie, obiad, film, internet, Eucharystia, kolacja, film, internet, sen. Wczoraj na odcinku internet a Eucharystia nie napisałam ani słówka. I niedługo przed wyjściem z domu do Kościoła usiadłam i otworzyłam dokument z książką. I o dziwo zaczęłam pisać. Tak po prostu. Nie mam pojęcia jak to wyszło. Tak powstał spory odcinek trudnego dla mnie balu. I wyszło dość dobrze Pisałam wam o osobie, która mnie zmotywowała do pisania o Cristiano Ronaldo. Wyobraźcie sobie, że na Eucharystii prosiłam Boga za wstawiennictwem Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki, do którego parafii codziennie chodzę, by podarowali mi spotkanie z Ronaldo. Tak wczoraj pragnęłam tego. Nigdy nie prosiłam jeszcze Pana Boga o takie głupoty Nie wiem co mi było. Prosiłam o znak dla mnie, może Ronaldo coś napisze na swoim profilu Piszę to dlatego, by pokazać potęgę modlitwy i moc Pana Boga i oczywiście wstawiennictwa ks. Jerzego. Wieczorem, gdy wróciłam do domu i zobaczyłam, że właśnie Ronaldo wygrał nagrodę i został najlepszym piłkarzem Europy w roku 2015/2016 natknęłam się jeszcze na jedną wiadomość. Był to dzień losowania z kim Legia Warszawa zagra z Lidze Mistrzostw (czy jak to się nazywa). I wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że będzie to Real Madryt! To oznacza, że drugiego listopada Ronaldo przyjedzie do Warszawy! Szok! Niedowierzanie! Jak to! Czy to odpowiedź natychmiastowa na modlitwy moje dzisiejsze? Mam nadzieję, że tak Niesamowite, prawda? Kochane czytelnicy, wniosek z tego jest bardzo prosty! NIE BÓJCIE SIĘ PROSIĆ PANA BOGA O POMOC W SPEŁNIENIU WASZYCH MARZEŃ. Jemu naprawdę zależy na tym, byśmy byli szczęśliwi J Nie wiem jak Wy, a ja jestem bardzo szczęśliwa Zostało znaleźć kasę na bilet na mecz Dzień 6 Długo dzisiaj nie pisałam To nie znaczy, że wczoraj mi nic się nie udało. Wbrew pozorom jest odwrotnie. Wczoraj napisałam więcej, niż za ostatnie pół roku. Z ogromną radością mogę powiedzieć, że skończyłam wreszcie rozdział z balem! Nawet więcej, bo przeszłam istotną barierę i zrobiłam decydujące kroki w życiu głównych bohaterów. To był naprawdę wspaniały dzień. Tak mi lekko szło pisanie, jakby bym wyciągała myśl jak nić z głowy. Potem po napisaniu czterech czy pięciu stron miałam tak ogromną satysfakcję i radość na cały dzień. Naprawdę nie mogłam nawet pomyśleć, że spełnianie marzeń przynosi taką ulgę i szczęście. Polecam! Dzień 7 Witajcie! Tydzień minął od założenia tej strony! Powiem Wam, że wiele mi ona daje. Szczerze z ręką na sercu od jej powstania piszę codziennie. W rożnych ilościach, ale systematycznie i to mnie bardzo zadziwia. Wczoraj wróciłam do domu po dwudziestej i myślałam, że trudno będzie cokolwiek napisać kiedy jestem już zmęczona i w głowie nic się nie zatrzymuje. A jednak usiadłam napisać bloga późnego. Po jego napisaniu wyszło cztery nowych akapitów książki. Jestem bardzo z tego dumna. Potrafię coś pisać nawet w mocnym zmęczeniu i pod koniec dnia. To wielki krok ku moim marzeniom! Dzień 8 Hej! Mam nową koleżankę, która od parę dni codziennie ze mną ćwiczy Wczorajszy dzień przyniósł mało nowych akapitów w mojej dramie O tak, to będzie drama, tak myślę Wróciłam późno do domu i mega zmęczona także moja głowa na odczep się rzuciła krótkie przejście do finału pierwszej części. Nic więcej nie mogłam wymyślać. Czy raczej wymyślać mogłam, ale sił mi zabrakło to zapisać Niedziela jednak jest dniem „odpoczynku” od zwykłych codziennych zajęć. Jednak odpoczynek od marzeń nie istnieje. Realizacji ich i jest odpocznieniem! Dzień 9 Kochani obserwatorzy spełniania moich marzeń! Dziękuję, że jesteście i motywujecie mnie do pisania. Jest dla mnie bardzo ważne. Dziękuję. Wczorajszy dzień był szczególnie twórczym. Napisałam bardzo intrygującą scenę. Myślę, że wam się spodoba Powoli zbliżam się ku końcowi pierwszej części. Chociaż muszę przyznać iż zastanawiam się czy jest potrzebna druga część? Może właśnie tak ma się skończyć ich historia jak w życiu – nie zawsze jest wszystko pięknie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jeszcze jedno – odnalazłam swoje wiersze pisane od 2010 roku (nawet wcześniej). Większość z nich jest po rosyjsku, ale był jeden po polsku. Założyłam na Facebooku stronę z tymi wierszami. Jakby ktoś znał rosyjsku to zapraszam do przeczytania. Mam nadzieje, że będą powstawały nowe polskie wiersze. Wczoraj jeden się zrodził Twórczy dzień, który przeniesie owoce. A dzisiaj rozpoczyna się sprzedaż biletów na mecz Realu i Legii w Warszawie. A ja nie mam możliwości nabycia go. Także nie zawsze jest wszystko pięknie i równo Jednak mam nadzieję, że Bóg mi podaruje ten bilet i załatwi spotkanie z Ronaldo Jak nie w tym meczu to kiedyś indziej. Przecież muszę mu podziękować za motywację Dzień 10 Witajcie! Wczorajszy dzień był jednym z najgorszych w pisaniu i nie tylko. Miałam straszne pokusy wszystko rzucić. Tak miałam dość, że wydawało się iż wszystko co robię i co piszę nie ma najmniejszego sensu. Po co to wszystko? Jak popatrzyłam ceny na bilety na mecz Realu i Legii w Warszawie to się załamałam. Nie mam żadnej szansy tam trafić. Kosmicznie koło dwóch tysięcy złotych bilet. Może to mnie załamało. Kolejna szansa na spełnienie czegoś na co czekasz padła w ruinach. Miałam dzienną depresję, ale to było na szczęście po tym jak napisałam rano kilka akcji w moich romansie. Idę małymi kroczkami i tak się chce poddać. Szczególnie teraz, gdy kończę jedną część. Wydaje się, że nikt tego nie zechce przeczytać. Po co to robisz? Mam wielką nadzieje, że będzie lepiej. Każdy zmaga się z trudnościami. Prawda? Dzień 11 Dzień dobry! Chciałam Wam dzisiaj napisać jak mi się rodzą pomysły o tym co dalej pisać. Muszę przyznać, że ten sposób jest dziwny trochę. Każdego poranka chodzę do skweru gdzie mieści się siłownia wewnętrzna. Pisałam Wam o tym wcześniej. Włączam sobie Radio Eska Warszawa i każdego poranka graja tam prawie te same utwory. Właśnie ta poranna muzyka Radio Eski pobudza mój mózg do kontynuowania historii. Czasem jest to jeden werset z piosenki Bednarka, czy zwykła angielska piosenka, której słów nie rozumiem. I ta nieznana mi ze słów piosenka, czy ściślej rzecz biorąc znana z kilka słów mówi o tym, by walczyć dalej i się nie poddawać. I tam rodzą się pomysły Dziwne co? Dzień 12 Kochany i cierpliwy czytelniku! Muszę Ci dzisiaj wyznać, że podeszłam ku zakończeniu książki! Napisałam wczoraj kawałek i przyszło poczucie, że to koniec. Tu jest zakończenie pierwszej części historii. Zakończenie bardzo tajemnicze i niezrozumiałe. Myślę, że niezbędne jest dodanie kilku akcji w różnych miejscach historii. Dlatego, że wydaje mi się, że bardzo szybko przechodzą wydarzenia jedno po drugim. Brak odpowiednich przejść. Ciekawiej będzie jeśli dodam coś jeszcze, parę dialogów i śmiesznych akcji. Trzeba urozmaicić historię. I tak się dzisiaj zastanawiam: czy jest potrzebna druga część? Jeśli powstanie to będzie poszukiwaniem happy endu. Czy nie będzie lepiej poszukać happy endu w tej części. Także trwa poszukiwanie szybszego zakończenia, nazwy książki i kilku akcji. Nie mam jeszcze smaku tego, że jest od deski do deski dobrze. Wiem, że trzeba zakończyć pracę dobrze. Oficjalnie stwierdzam, że większość pracy jest już za mną. Jednak nie wiem czy cięższa była czy dopiero mnie czeka. Trudne jest znaleźć bestsellerowe zakończenia, którego szukam Wszystko przede mną Nie wiem czy do meczu Realu z Legia nie będzie moja książka zakończona Tylko, że nie będzie mnie na tym meczu Dzień 13 Dzień dobry! Jeśli można tak powiedzieć o siódmej rano Niezwykły dzień, nigdy jeszcze nie pisałam tak jak dzisiaj. Mówię teraz nie o ilości, bo nie była zbyt wielka. Raczej o rodzaju napisanego tzn. Dodatki. Starałam się dodać ciekawe fragmenty między niektórymi rozdziałami. Ciekawe to jest, dopóki piszę do między słowa to obmyślam zakończenie czy raczej długość. Zastanawiam się jeszcze czy robić drugą część. A jeśli nie to jak skończyć pierwszą, by nie była potrzebna druga? Takie to pytania nurtują moją głowę o siódmej rano Dzień 14 Witajcie! Muszę z bólem wyznać, że wczoraj napisałam tylko kilka zdań. Wiele szukałam na temat o którym pisałam i mało co znalazłam konkretnego. Także muszę pisać z tego doświadczenia co już o tym mam z filmów czy książek. Trochę to sprawia kłopot i przyciągnęło mi się. Może dzisiaj, nie nie może, dzisiaj napiszę o tym. Na pewno Dobrej niedzieli! Dzień 15 Dobrego poniedziałku! Cześć! Wczoraj byłam przekonana, że nic nie napiszę. Cały dzień miała zawalony, prawie nie miałam wolnej chwili. Kiedy miałam pod wieczór wolne już przed dziesiątą to padałam ze zmęczenia. No i postanowiłam sobie, że nie może tak być – MUSZĘ COŚ napisać! Usiadłam i napisałam ciekawy dialog Myślę, że wyszło super. Drugi problem to to, że od dziś zaczynam praktyki w szkole i nie wiem jak mi będzie szło pisania, i ćwiczenie na siłowni i blog i przygotowanie się do zajęć. Wolę nie myśleć zobaczę dzisiaj Pozdrawiam Dzień 16 Nie można wznieść się na szczyt ani razu nie padając. Tak już jest, że często nie spełniamy obietnic i upadamy. Nie napisałam wczoraj ani słówka. Byłam na praktykach w szkole i miałam wiele rzeczy do zrobienia. Pisałam pół dnia konspekty. I nie miałam żadnych sił pisać i myśleć jeszcze nad książką. Usprawiedliwiam się wiem Jestem leniem… Dzień 17 Leniuchowanie trwa.. ale napisałam pod wieczór krótki dialog. Teraz bardzo cienko mi idzie z pisaniem. Myśli są zajęte praktykami cały czas. Straszne to jest! Dajcie mi kopa! Dzień 18 Witajcie! Pomimo ogromnej niechęci napisałam wczoraj większą część akcji, którą dodaję od tygodnia do całości książki. Tak myślę, że w takich momentach widać czy nam naprawdę zależy na tym co robimy. Kiedy padasz ze zmęczenia i w głowie nic się nie zatrzymuje już i wiesz, że wypadałoby napisać kilka wersetów. Męczarnie straszne, ale warto. Dzień 19 Witajcie! Kochani wiecie, że spędzając w tym tygodniu 20 godzin w Szkole Podstawowej, nigdy w życiu jeszcze tak nie czekałam na weekend Wczoraj napisałam krótkie przed zakończenie akcji, która toczy się od tygodnia. Nie mogę ja zamknąć jeszcze. Podróż do domu bohaterów czeka. I się nie doczeka Dzień 20 W końcu skończyłam pisać akcję, która trwała od muszę przyznać, że skończyłam pisać 1 część książki. Przynajmniej tak mi się wydaje na obecną chwilę. Znacie jak z tym bywa, może w ciągu jednej sekundy się trwa sprawdzanie i ocenianie jej przez ważną dla mnie osobę. No i poszukiwanie nazwy i okładki ;)Także odpoczywam sobie Dzień 21 Dobrego poranka! Jak już wczoraj pisałam, to pracowałam wczoraj nad nazwą książki. Napiszę Wam kilka propozycji. A Wy patrząc na nie możecie w tym samym duchu podać mi podobne Oto niektóre: Przegapiona miłość Niewykorzystana szansa Stracona szansa Niespełnione marzenie Tak sobie układam a jeszcze nie wiem. Może macie lepsze pomysły? Dzień 22 Witajcie :)! Nic ciekawe się z książką nie działo Przynajmniej jeszcze o tym nic nie wiem Nazwy myśli się i jeszcze nie mam pomysłu jednego. Błędy poprawia pewna Osoba I na jutro się dowiem i przyszłości książki tzn. Jak w Szekspirze – Być czy nie być Wierz w siebie i spełniaj marzenia. No i proszę… jakie to łatwe, prawda? Zapewne każdy z Was ma wiele marzeń. Niektóre z nich są bardziej realne, inne trochę mniej, co nie oznacza, że niewykonalne. Ten wpis nie będzie żadnym poradnikiem, dzięki któremu zaczniecie spełniać marzenia jedno po drugim. To będzie zlepek moich przemyśleń o spełnianiu marzeń i (nie)wierze w siebie. Ostatnie miesiące były dla mnie zderzeniem z rzeczywistością. Miałam marzenie, miałam wizję jak je realizować i wystarczyło tylko zacząć je spełniać. Stop… ale że co, że ja tego dokonam i mi się to uda?! Uważaj o czym marzysz mówili… bo marzenia czasem lubią się spełniać. Od nowego roku dieta W zeszłym roku w połowie grudnia na uczelni między zajęciami przeprowadziłam krótką rozmowę z moją koleżanką. Siedziała przy stole, jadła jakiegoś batona i popijała gazowanym napojem („sami wiecie jakim„) Podchodzę, w ręku trzymam pojemniczek z moim ukochanym omletem bananowym i postanowiłam się dosiąść. Gdy tylko podeszłam powiedziała: „korzystam z ostatnich dni wolności i jem batony, bo od nowego roku dieta, żeby wyglądać jakoś w to lato”. Myślę sobie, że nie jest to w stu procentach dobre podejście i nijak takie „jedzenie póki mogę” ma się do mojej definicji zdrowego stylu życia, ale dobra… za jakiś czas podeślę jej kilka moich wpisów o tym, że dieta to nie kara i będzie super. Odpowiedziałam żartobliwie: „To taka dieta na lato, czy już na lata?” (he he, typowa gra słów prawdziwej fit influencerki). Nie będę opisywać dokładnie każdego zdania, ale rozmowa potoczyła się w ten sposób, że moja koleżanka stwierdziła, że chyba oszalałam. Dieta w wakacje?! Można odchudzać się przed wakacjami, ale później należy się przecież odpoczynek. Zdrowe jedzenie w okresie letnim nie ma racji bytu. Człowiek się odchudza, żeby jakoś wyglądać, no ale ileż można… kiedyś trzeba się najeść tej pizzy po tak długim czasie na diecie! Szczerze? Oszalałam i zaniemówiłam. Na szczęście mogłam niektóre zdania przemilczeć, bo jadłam. Omlet bananowy uratował mnie przed wybuchem. Wydaj e-booka z przepisami! Wróciłam do domu, a w mojej głowie przewijało się milion myśli na minutę. Ona przecież mówiła poważnie, ona naprawdę tak myśli. Co gorsza – takich osób jest więcej. Zajęta swoimi codziennymi obowiązkami rzuciłam te przemyślenia na bok. Zaczęłam coraz częściej dostawać wiadomości od Was, odnośnie tego, że bardzo lubicie moje przepisy, to jak się odżywiam i chcecie czegoś więcej. Dostawałam wiadomości: „Eli, wydaj e-booka z przepisami!” Na pierwsze pięć odpisałam: „haha no co Ty”… po dziesięciu zaczęłam myśleć, że wszyscy powariowali. A co gorsza ja razem z nimi, że w ogóle przechodzi mi to przez myśl. Wiedziałam od początku, że mam coś więcej do przekazania. Nie chciałam zaczynać od zwykłego e-booka z przepisami. Chciałam wytłumaczyć czym jest zdrowy styl życia. Chciałam stworzyć produkt, dzięki któremu nikt nie będzie myślał tak jak moja koleżanka ze studiów, że dieta w lato jest niemo… o rany. Ja stworzę e-book na lato! No i tak to się zaczęło. Byłam swoją własną blokadą Wydanie e-booka stało się moim marzeniem. Miałam na niego pomysł, miałam wizję tego jak chcę, aby on wyglądał. Tutaj będą pytania, tutaj będą podstawy, tutaj przepisy takie i takie. Szał! Przypominam, że na pomysł wpadłam w grudniu. Realizację tego projektu rozpoczęłam… pod koniec kwietnia. Wiecie co było moją największą przeszkodą? Ja sama. Cztery miesiące ten pomysł siedział w mojej głowie. Bywały dni, że mocno wierzyłam w to, co chcę stworzyć. Potrafiłam na zmianę skakać ze szczęścia, że jest to coś genialnego i płakać, że to totalnie nie ma sensu. Rozpoczęcie pracy odkładałam „na później”… po obronie inżynierskiej, po feriach, po wyjeździe, po weekendzie, od marca. Wyobrażacie sobie jak silny był mój brak wiary w siebie? Mimo stałej motywacji od Was, moich obserwatorów, czyli osób, które chciały, abym stworzyła taki produkt, ja rezygnowałam z marzeń. Byłam swoją własną blokadą nie do zdarcia. A to mój kalendarz z planami na luty i marzec… No okej, to pisz Końcówka kwietnia, Święta Wielkanocne. W mojej głowie toczyła się wojna. Nie było dnia, abym „o tym” nie myślała. Postanowiłam powiedzieć w końcu na głos to, co chcę stworzyć. Przedstawiłam mój ostateczny pomysł swojemu narzeczonemu. Wiecie, dziamdziolę jak najęta, nawijam ponad pięciominutowy monolog zakończony „…no i napiszę takiego e-booka!” Wiecie jaką dostałam odpowiedź? „No okej, to pisz.” Tyle, rozumiecie? Żadnych przemyśleń, zastanawiania się czy to ma sens, czy to jest dobre. „No okej, to pisz”. A no widzisz Eliza, bo jak się chce napisać e-booka to trzeba go zacząć pisać. Cztery słowa zadziałały na mnie jak najmocniejszy kop motywacyjny. Dzień później byłam już w Castoramie, Ikei… dobra, szczegóły pracy to już zupełnie odrębny temat. Po prostu zaczęłam działać. Gdy ktoś zmotywuje Cię do tworzenia e-booka z przepisami to zostaje oficjalnym testerem smaku! 😁 Każda próba to lekcja na przyszłość Jak często ogranicza nas strach przed porażką? Wiem po sobie, że najgorszy jest brak działań w obawie przed niepowodzeniem. Rezygnujesz, poddajesz się, ale pewne myśli nie chcą Cię opuścić i ciągle wracają wraz z nadzieją, że może jednak warto podjąć ryzyko. Nie znam recepty na pewność i wiarę w siebie, ale ostatnie miesiące pokazały mi, że za wszelką cenę trzeba próbować. Być może teraz boisz się zacząć, boisz się, że „zmarnujesz czas” na coś, co może skończyć się niepowodzeniem. Każda próba to lekcja na przyszłość. Dziś wiem, że nic nie daje takiego spełnienia jak sam proces realizacji tego, o czym się marzy. Zaczęłam tworzyć e-booka. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Poświęcałam się mu w pełni. Nie wiedziałam jaki będzie efekt końcowy, czy postępuję słusznie, ale widziałam w tym wszystkim sens… a właściwie zauważyłam go w momencie, gdy każdego dnia budziłam się z motywacją i ogromną siłą. Spełniałam swoje marzenie. Moje profesjonalne studio fotograficzne Życie jest zbyt krótkie na odkładanie marzeń na później Kurczę, z dziesięć razy pisałam już tutaj coś na temat tego, że życie jest zbyt krótkie na odkładanie marzeń na później, ale non stop to kasuję, bo wydaje mi się zbyt banalne i proste… ale wiecie co? Czasem musi być banalnie i prosto, aby było dobitnie. Życie jest zbyt krótkie na odkładanie marzeń na później. Większość z nas nawet nie jest świadoma jak wiele może zdziałać jeśli tylko choć trochę w siebie uwierzy. Początki są ciężkie. Droga wydaje się być tak długa i kręta, a cel nieosiągalny. Musisz uwierzyć w siebie już dziś, aby nie marnować czasu na jutrzejsze zwątpienia. To Twoje marzenia i to Ty musisz rozpocząć ich realizację. Niekiedy nawet głosy motywacji z zewnątrz nie będą w stanie wszystkiego napędzić dopóki nie uwierzysz w swoje możliwości. Spełnianie marzeń i (nie)wiara w siebie to temat, który dotyka nas wszystkich. To pokonywanie słabości i wychodzenie poza strefę własnego komfortu. Masz na to wszystko siłę, tylko musisz w nią uwierzyć. Nie będzie łatwo Spełniłam swoje marzenie. Zaczęłam pracę nad e-bookiem nie mając pojęcia o tego typu projektach. Razem z moim narzeczonym stworzyliśmy „E-book na lato. Radość na lata” Ten post to moje wspomnienie, ale niech stanie się też Twoją motywacją do wiary w swoje możliwości. Być może Twoje marzenie jest o wiele bardziej odległe czasowo, być może wymaga jeszcze większego zaangażowania. Tego nie wiem, ale wiem, że warto spróbować i zrobić już dziś jeden mały krok w jego stronę (ja poszłam do Castoramy i Ikei ). Nie będzie łatwo. Strach i chwile zwątpienia podczas realizacji będą towarzyszyć Ci często. Wiele osób pisało: „Nie masz się czego bać! To będzie super!” nie mając pojęcia ile kosztuje (dosłownie i w przenośni) stworzenie swojego produktu od zera. Wszelkie niepewności musiałam uciszyć pewnością siebie – to nie było łatwe zadanie. Dziś wszystkie kryzysowe momenty wspominam z uśmiechem na twarzy, bo dzięki nim satysfakcja po zakończeniu pracy jest jeszcze większa. Nie możesz rezygnować z marzeń na starcie Musisz wierzyć mocniej i mierzyć wyżej. Nie możesz rezygnować z marzeń na starcie. Najcięższy jest pierwszy krok, ale nikt za Ciebie go nie wykona – to Twoje marzenie. Być może spotkasz na swojej drodze osoby, które pomogą Ci w jego realizacji, które Cię zainspirują, będą Twoim wsparciem, ale początek należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Niech moja historia, moje spełnianie marzeń i (nie)wiara w siebie będą dla Ciebie lekcją. W życiu warto próbować i wierzyć w swoje możliwości. Pssst… tylko uważaj o czym marzysz, bo marzenia czasem lubią się spełniać! Tak na sam koniec chciałabym oficjalnie podziękować wszystkim, którzy wspierają mnie i moją działalność. To dla mnie naprawdę ogromny krok na przód. Po wydaniu e-booka potrzebowałam chwili przerwy, ponieważ stworzenie go kosztowało mnie (a właściwie Nas ☺️) ogromnej ilości sił zarówno fizycznych, ale przede wszystkim psychicznych. Dziękuję z całego serca tym, którzy zdecydowali się na zakup mojego e-booka. Mam nadzieję, że da on Wam radość na lata! ❤️ Mam nadzieję, że ten post zmotywuje Was to zmian i sprawi, że uwierzycie w siebie i swoje marzenia. To co, nie pozostaje mi napisać nic innego jak… NO OKEJ, TO… DZIAŁAJ! Ponieważ nikt za Ciebie tego nie zrobi! :) A przecież właśnie po to mamy marzenia, żeby dążyć do ich spełnienia. Jeżeli ktoś z Was choć raz w życiu o czymś marzył, ten wie, jak bardzo potrafi to napędzać człowieka do działania ;) za marzenia się nie płaci, więc do dzieła! :) Niestety, życie to nie bajka- ale to już zapewne wiecie ;) właśnie dlatego nie ma co liczyć na to, że zapuka do Twoich drzwi dobra wróżka, która powie, że spełni Twoje marzenia :) na złowienie złotej rybki, znalezienie czarodziejskiej lampy Alladyna (No co?! Jestem mamą, muszę znać bajki!) albo inne tego typu bym nie liczyła, bo jak już zdążyłam wspomnieć- życie to nie bajka ;) sorki, taki mamy klimat ;) Może się więc okazać, że łatwo nie będzie, ale czy tym powinniśmy się zniechęcać? Na pewno nie! :) im większy trud, tym większa nagroda! A życie bez marzeń byłoby szare i monotonne, potrzeba w nim czegoś, do czego będziemy dążyć. Czegoś w rodzaju nagrody, długo wyczekiwanej :) takiej małej rekompensaty za trudy codzienności ;) Nie muszą to być od razu wczasy na Wyspach Kanaryjskich, skok ze spadochronem czy zdobycie Mount Everest, żebyśmy czuli satysfakcję, gdy marzenie się spełni :) te małe marzenia też są ważne! I też ma się radochę, gdy uda się je zrealizować :) Warto marzyć, bo tego nikt nie może nam zabronić i nikt nam nigdy tego nie odbierze... Otóż to!! :) Zdjęcie dzięki: To jest mój rap stawiam sprawę jasnogonie swe marzenia, nie odpuszczam jak onTen, który się budzi z ręką w nocnikuPatrzy na świat, problemow bez likuKiedy usłyszysz mnie na tym biciePomyślisz: "eSe, powiedz mi skrycieJak ty to robisz, jak piszesz takie tekstyPrzez Ciebie inni mają kompleksy"TO nie mój problem, nawijam to dalejNie stane w miejscu, bo to nie dla mnieStagnacja ziomuś jest dla ludzi słabychWysokie progi, taki mam nawykKiedy to pisze, w sercu czuje bitNa aerialach go słysze, wersy wchodzą w mikA nawet kiedy odejde z tej ziemiMe teksty będą żyły, tak jak marzenia wtedykiedy je pisałem, myślałem o życiuMożna by rzec, że siedząc w ukryciu. REF: Marzenia to wszystko co mamy przecieżMusimy je spełniać, by istnieć w tym świeciePełnym problemów, chorych niepowodzeńMarzenia to wszystko, na tym zakończe. To był tylko refren teraz kolejna zwrotkagońmy swe marzenia, nie stójmy tak od latjak dąb, który nie może się ruszyćjesteśmy ludzmi, nie próbuj prawdy coś chce, każdy na coś czekabo personalne marzenia to nie jest jakaś ściemaSzanujmy je, szanujmy innych ludzinie każdy jednak na to zasłużyMoje cele, nie są jasno określonedużo się zmienia, lecz robię to człowiekto co mnie jara, z tego jestem dumnyBo ważne jest jest to, by nie wszystko brać do trumnyZostawiam coś po sobie, ale jeszcze nie odchodzeDopiero 22 lata, lecz sporo niepowodzeńChciałbym zobaczyć jak hejt zanikaPrzecież rap ma łączyć, oto ma liryka REF: Marzenia to wszystko co mamy przecieżMusimy je spełniać, by istnieć w tym świeciePełnym problemów, chorych niepowodzeńMarzenia to wszystko, na tym zakończe. Powiecie "ziomek, zabraknie Ci paliwa"Na to odpowiem, "koleś weź spływaj, Nie znasz mnie, mojej osobowości,Odłóż krzystałową kule, i zarzuć ten nośnik"Niech każdy posłucha co mam do powiedzieniaMoże zobaczy jak swe życie zmieniamJak dąże do perfekcji oczywiście we wszystkimMałymi krokami, to kurwa żaden prawdę puszczam dzisiaj w eterW końcu znajdę się na ostatnim z pięterPołóż wariograf przy moich słowachTylko się nie zdziw jak rozboli Cię głowaNic nie pokazuje? O jak mi przykroBo me marzenia to prawda, więc idź rób już dłużej sztucznego tłumuGonie swe marzenia, nie czuje już bólu.

a ja gonie swe marzenia